Pretekstem do wybuchu I wojny światowej była śmierć Arcyksięcia Franciszka Ferdynanda zamordowanego 28 czerwca 1914 roku w stolicy Bośni – Sarajewie. Zamachowiec Gawriło Princip, serbski nacjonalista, członek rewolucyjnej organizacji Młoda Bośnia zastrzelił następcę tronu Austro – Węgier, razem z małżonką Zofią von Chotek podczas przejazdu przez miasto. Wieść o tym strasznym wydarzeniu dotarła nad Drwęcę, dzięki prasie 30 czerwca i wywołała ogólne poruszenie, szczególnie mieszkańców Lubawy, Nowego Miasta Lubawskiego i Lidzbarka Welskiego. Na wsi przygotowywano się wówczas do żniw, które dla okolicznych chłopów były ważniejsze od wieści z odległego Sarajewa. Teofil Ruczyński wspomina, że chłopi mieszkający w Zwiniarzu, jego rodzinnej miejscowości zapytani wówczas, czy dojdzie do wojny najczęściej odpowiadali: „A niech się tam króle biją”. Mieszkańcy ziemi lubawskiej, z wyjątkiem nielicznej inteligencji nie spodziewali się, że może dojść do wybuchu wojny, która przewróci ich życie „do góry nogami”.
Skutki zamachu w Sarajewie ludność ziemi lubawskiej odczuła 1 sierpnia 1914 roku, wraz z ogłoszeniem mobilizacji do armii niemieckiej. Tego dnia w wielu domach było słychać płacz matek, które żegnały mężów i córek zastanawiających się, czy ojciec wróci żywy. Większość gospodarstw pozostała pod opieką kobiet, starców i dzieci. Mężczyźni wykonujący najcięższe prace na gospodarstwie zostali niespodziewanie zabrani. Teofil Ruczyński w następujący sposób wspomina te drastyczne wydarzenia ze swojego dzieciństwa: „(…) Goniec wiejski pędzący na rowerze przybył i na nasze wybudowanie, przynosząc straszną wieść: „Wojna!”. Jednocześnie z tą wiadomością przywiózł wezwanie, czyli tak zwane ordery dla pięciu rezerwistów, którzy bezwłocznie mieli udać się do wsi, gdzie już czekały powody, aby zawieźć wezwanych do najbliższej stacji, do Montowa(…)”.
Bardzo ciekawy opis tamtych wydarzeń znajduje się w Kronice Szkoły w Gwiździnach. „W te wakacje wybuchła wojna. Wieczorem 1 sierpnia 1914 roku ogłoszono pierwszą mobilizację. Poruszenie mieszkańców wsi było ogromne. Zdolni do noszenia broni mężczyźni, ojcowie rodzin, porzucili żniwa i spieszyli na plac zbiórki do Iławy. W godzinie pożegnania na dworcu w Nowym Mieście płynęły gorzkie łzy, rozgrywały się sceny rozrywające serca. Król wzywał i wszyscy musieli pójść za nim, aby bronić ukochanej ojczyzny. Ponieważ żniwa nie były jeszcze skończone, okazało się, że brakuje rąk do pracy. Ponieważ ferie trwały do 10 sierpnia 1914 roku, przy żniwach pomagały starsze dzieci. Pracy sprzyjała sucha i ciepła pogoda. Od 10 do 15 sierpnia mieszkańców zaniepokoił silny odgłos huku armat od strony Rosji. Ponieważ mieszkamy niedaleko od wroga, trzeba było przygotować się na wtargnięcie Rosjan. Długie dni wszyscy mieszkańcy wsi byli nieprzerwanie gotowi do ucieczki”. Tak pisał w kronice szkolnej zgermanizowany nauczyciel Sagowski z Gwiździn, który nazywał Prusy „ukochaną ojczyzną”.
Czytaj więcej »
Skutki zamachu w Sarajewie ludność ziemi lubawskiej odczuła 1 sierpnia 1914 roku, wraz z ogłoszeniem mobilizacji do armii niemieckiej. Tego dnia w wielu domach było słychać płacz matek, które żegnały mężów i córek zastanawiających się, czy ojciec wróci żywy. Większość gospodarstw pozostała pod opieką kobiet, starców i dzieci. Mężczyźni wykonujący najcięższe prace na gospodarstwie zostali niespodziewanie zabrani. Teofil Ruczyński w następujący sposób wspomina te drastyczne wydarzenia ze swojego dzieciństwa: „(…) Goniec wiejski pędzący na rowerze przybył i na nasze wybudowanie, przynosząc straszną wieść: „Wojna!”. Jednocześnie z tą wiadomością przywiózł wezwanie, czyli tak zwane ordery dla pięciu rezerwistów, którzy bezwłocznie mieli udać się do wsi, gdzie już czekały powody, aby zawieźć wezwanych do najbliższej stacji, do Montowa(…)”.
Bardzo ciekawy opis tamtych wydarzeń znajduje się w Kronice Szkoły w Gwiździnach. „W te wakacje wybuchła wojna. Wieczorem 1 sierpnia 1914 roku ogłoszono pierwszą mobilizację. Poruszenie mieszkańców wsi było ogromne. Zdolni do noszenia broni mężczyźni, ojcowie rodzin, porzucili żniwa i spieszyli na plac zbiórki do Iławy. W godzinie pożegnania na dworcu w Nowym Mieście płynęły gorzkie łzy, rozgrywały się sceny rozrywające serca. Król wzywał i wszyscy musieli pójść za nim, aby bronić ukochanej ojczyzny. Ponieważ żniwa nie były jeszcze skończone, okazało się, że brakuje rąk do pracy. Ponieważ ferie trwały do 10 sierpnia 1914 roku, przy żniwach pomagały starsze dzieci. Pracy sprzyjała sucha i ciepła pogoda. Od 10 do 15 sierpnia mieszkańców zaniepokoił silny odgłos huku armat od strony Rosji. Ponieważ mieszkamy niedaleko od wroga, trzeba było przygotować się na wtargnięcie Rosjan. Długie dni wszyscy mieszkańcy wsi byli nieprzerwanie gotowi do ucieczki”. Tak pisał w kronice szkolnej zgermanizowany nauczyciel Sagowski z Gwiździn, który nazywał Prusy „ukochaną ojczyzną”.